Archiwum luty 2020


lut 26 2020 Fałszywy ideał cz.2
Komentarze (1)

 

Nie miałam z nim kontaktu przez tydzień. Nie odbierał telefonów, nie odpisywał na wiadomości, unikał mnie w szkole. Kiedy ponownie wkroczył w moje życie coś się zmieniło. Stał się bardziej zaborczy i stanowczy. Oczekiwał ode mnie uległości, miała zgadzać się z każdym jego zdaniem. Gdy po raz kolejny się sprzeciwiam dostałam od niego w twarz. Zaczęłam się go bać.

 

Sytuacje, w których stosował wobec mnie przemoc zdarzały się coraz częściej, a ja nawet nie miałam komu o tym powiedzieć. Za każdym razem obiecywałam sobie, że jeszcze raz mnie uderzy i usunę go ze swojego życia. Te „jeszcze jeden raz” pojawiały się na okrągło. Nie umiałam sama z niego zrezygnować. Mimo wszystko dalej byłam w nim zauroczona, a on potrafił zachowywać się jak kiedyś.

 

Gdy zaczęły się wakacje zaproponował weekendowy wyjazd do domku jego dziadków w lesie za miastem. Wizja powrotu do dawnych zasad naszego „związku”, natura i obecność jeziora były na tyle kuszące, że nie chciałam mu odmówić. Rodzice tez wyrazili swoją zgodę. Nic nie stało na przeszkodzie. Dość szybko zaczęłam żałować, że nic mnie nie powstrzymało przed tym wyjazdem.

 

 

Podróż zajęła nam kilka godzin, a gdy znaleźliśmy się na miejscu szybko zrozumiałam, że nasza wizyta w tym miejscu nie będzie przyjemna. Od razu po przekroczeniu progu przedstawił mi swoje zasady. Dał do zrozumienia, że mogę opuszczać dom tylko gdy on wyrazi taką zgodę. Chciał zrobić ze mnie swojego więźnia.

Szybko dowiedziałam się co mnie czeka po złamaniu jego zakazów. Widząc zachód słońca przez okno w salonie postanowiłam wyjść na zewnątrz. Gdy tylko zobaczył mnie tam wciągnął mnie do środka pozostawiając po sobie ślad na moich ramionach w postaci siniaków. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek był tak wściekły. Wpadł w szał. Krzyczał, szarpał mnie i kilka razy uderzył w twarz. Pamiętam, że płakałam i prosiłam, żeby przestał, jednak on zachowywał się tak jakby mnie nie słyszał.

Trwało to kilka, a może kilkanaście minut. Kiedy w końcu się uspokoił podniósł moje sparaliżowane strachem ciało i przytulił szepcząc słowa przeprosin. Staliśmy tak we dwoje- on silny, a jednocześnie niepewny mojego zachowania, a ja wciąż zlękniona wydarzeniami z przed kilku minut. Chciałam uciec, niestety musiałam zostać.

Kiedy w końcu wypuścił mnie z objęcia poszłam do swojego tymczasowego pokoju bez słowa, licząc że nie pójdzie za mną. Pozwolił być mi samej. Jednak był to ostatni raz...

Następnego dnia rano wstałam obolała, a pamiątka po agresywnym zachowaniu widniała na jednej połowie twarzy przypominając, że muszę się pilnować, bo każdy zły ruch może mnie wiele kosztować.

Zaczęłam się powoli szykować. Najchętniej zostałabym w pokoju do końca naszego pobytu, ale wiedziałam, że nie mogłam sobie na to pozwolić. A pół godziny później dostałam potwierdzenie swoich przypuszczeń, gdy rozległo się pukanie do drzwi sypialni, a następnie pojawił się w niej on. Może to wydać się głupie, ale chciałam wiedzieć co dla mnie zaplanował.

Ku mojemu zaskoczeniu następne dni mijały w spokojnej i miłej atmosferze, a ja na każdym kroku byłam przepraszana za wydarzenia z pierwszego dnia. Znowu stał się moim ideałem, a ja powoli zapominałam o jego agresywnych zachowaniach. I to miało być moim największym błędem...

 

 

 

Dzisiaj krótka kolejna część opowiadania...